W Górnej Straconce istnieją kamieniołomy, które eksploatowane były w latach 1875-1975. W okresie I wojny światowej, kiedy kamień stał się cennym surowcem dla potrzeb wojska, nastąpił znaczny ich rozwój. Z uwagi na dużą liczbę zamówień, do pracy w kamieniołomach kierowani byli internowani do Straconki jeńcy wojenni, głównie Rosjanie i Włosi. Wielu z nich w cywilu zajmowało się obróbką kamienia. Ich przełożonym był inżynier i zarazem artysta – rzeźbiarz, major Eliso Goni. Jeńcy łamali kamień na drogi i budowle, wykuwali rzeźbione ozdoby budynków oraz pomniki nagrobkowe dla cmentarzy wojennych w Austrii. W 1917 roku przyjęto zamówienie dla jednego z największych cmentarzy wojskowych, znajdującego się w Kraśniku. Zamówienie to obejmowało wykucie czterech kamiennych lwów.
fot. Kamienna głowa lwa przed remizą strażacką w Straconce.
Rzeźbienie rozpoczęto od wykucia ze skalnego bloku pierwszej głowy, jednak z uwagi na zakończenie działań wojennych i odzyskanie niepodległości przez Polskę, dalszych prac zaprzestano, pozostawiając głowę w kamieniołomie. Inny z przekazów głosi, że z bloków skalnych wykuto cztery postacie lwów, ale jedna z głów nie pasowała do tułowia. Według kolejnej wersji wydarzeń, cztery lwy wykuto w częściach, ale do transportu zapomniano załadować jedną z głów. Która z tych historii jest najbliższa prawdy nikt nie wie. Faktem jest, że kamienna pamiątka po włoskich kamieniarzach stanęła na zboczu, nieopodal wysypiska odpadów kamiennych w górnym kamieniołomie. Kilka lat później nieznani sprawcy zsunęli ją ze zbocza w dół, skąd została przeniesiona przed budynek dawnej kuźni należącej do kamieniołomu.
fot. Kamienna głowa lwa w Straconce.
W lipcu 1961 roku kamienną głowę króla zwierząt przetransportowano z kamieniołomu przed budynek remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Straconce przy obecnej ulicy Górskiej, skąd król spogląda swoim groźnym okiem do dzisiaj.