W XVII i na początku XVIII wieku plagą Beskidów byli zbójnicy, którzy urzędowali prawie na każdej większej górze i w każdej wsi. Organizowali oni bandy zwane kompaniami, na czele których stali hersztowie. Wbrew legendom, nie dzielili się łupami z biednymi, a w ich działaniach nie było nic szlachetnego. Rabowali i nie mieli litości dla innych. Problem ten dotknął również mieszkańców wsi Straconka, którzy niejednokrotnie padali ofiarami zbójeckich grabieży. Bandy napadały na lokalnych pasterzy, kradnąc im owce i kozy na polanach i halach Magurki. W 1618 roku grupa zbójników pod wodzą Bartka Kotmana z Rybarzowic napadła na dom bogatej mieszkanki Straconki. Rabusie, by zmusić kobietę do wskazania miejsca ukrycia pieniędzy bestialsko przypalali jej stopy. W listopadzie tego samego roku bandę schwytano i stracono na granicy Straconki i Łodygowic. Członkami band zbójeckich byli również mieszkańcy Straconki, niektórzy z nich jak np. Janosz Słowiok zapewniali bandytom noclegi, przechowywali broń i ostrzegali przed obławami. Wioskę często odwiedzał wilkowicki zbójnik Rogacz, który został zabity i pogrzebany w 1620 roku na górze zwanej dzisiaj jego imieniem. Pod koniec XVII wieku w Straconce regularnie gościł sławny beskidzki rozbójnik Wojciech Klimczak, który odwiedzał swoją żonę, mieszkankę Straconki oraz szwagra – sołtysa wsi. Jego banda liczyła pięćdziesięciu członków i była tak zuchwała, że w 1695 roku postawiła ultimatum władzom Bielska, aby zaprzestały ich ścigania. We wrześniu tego samego roku podczas najścia na dwór w Rajsku, tamtejszy dziedzic z pozorną gościnnością spoił zbójów do nieprzytomności okowitą i zawiadomił znajdujące się w pobliżu oddziały zbrojne. Po ujęciu, Klimczak został poddany torturom, a następnie stracony. Złapanych z nim dziewięciu kompanów poćwiartowano. Tak skończyły się „rządy” bandy Wojciecha Klimczaka. Zbójnicy nie wiedli długiego życia. Za swoje występki, ku przestrodze dla innych, byli surowo karani. Kat ćwiartował ich ciała i zdzierał skórę lub żywcem nabijał na pal. Dla hersztów band zarezerwowane było wieszanie na haku. W 1706 roku w Straconce powieszono zbója Jana Górę, a jego zwłoki poćwiartowano i część trupa przybito do szafotu. Zdarzenie to bardzo mocno odcisnęło się w świadomości mieszkańców Straconki i przyczyniło do powstania legendy, że nazwa Straconka pochodzi od znajdującego się we wsi miejsca straceń, w którym pozbawiano życia lokalnych przestępców. Jednak źródła historyczne z tamtego okresu nie potwierdzają tej wersji.